Wyjazd do Laosu był swego rodzaju pomysłem zastępczym, moje plany koncentrowały się na innym celu, ale z powodu niemożliwości zorganizowania odpowiedniej ilości czasu we właściwym terminie, musiałem to odstawić i sięgnąć po inny zamysł. Wybór padł na spływ jedną z ciekawszych rzek Laosu, koncentrując się na jej najdzikszym odcinku. Zdecydowaliśmy że początek spływu na packraftach to będzie miasto Gnot Ou, tuż przy granicy z Chinami. Jakkolwiek Laos jest jednym z popularniejszych celów wyjazdów do Azji, tak na samej północy kraju jest ich jak na lekarstwo, co dla mnie osobiście jest zaletą. Co do samego spływu muszę przyznać, że mając na uwadze fakt że zarówno ja, a w szczególności kolega packrafty zakupiliśmy na krótko przed wyjazdem, oraz to że nie posiadaliśmy w miarę sensownego doświadczenia, to rzeka trochę nas zaskoczyła. Najciekawsze, najdziksze i zarazem najtrudniejsze fragmenty biegną przez Phou Den Din National Protected Area, gdzie trudności rzeki osiągają skalę 3. Tak więc wyjazd ten był pełen emocji, które to powodują, że w pamięci pozostanie na dłużej.